Ortograficzne zmagania w gminie Nowa Sucha
Gminna Biblioteka Publiczna w Nowej Suchej, w dniu 29.11.2022 roku, po raz ósmy zorganizowała Konkurs Ortograficzny „Mistrz Ortografii”. Po przerwie spowodowanej pandemicznymi ograniczeniami uczniowie ze wszystkich szkół z terenu gminy po raz kolejny zasiedli do dyktanda mającego wyłonić Mistrza w dwóch kategoriach wiekowych oraz najlepszą szkołę. Zabawa była przednia, a emocje wyłącznie pozytywne, ponieważ uczestnicy świetnie poradzili sobie i ze stresem, i z ortografią – choć łatwo nie było.
Dyktanda tradycyjnie przygotowała Izabela Goryniak, dziennikarka i miłośniczka poprawnej polszczyzny. Jak zawsze roiło się w nich od językowych pułapek, które wielu dorosłym także sprawiłyby problemy. Z większością z nich młodzież jednak poradziła sobie znakomicie. W grupie uczniów z klas IV-VI najmniejszą liczbę błędów popełnił Dawid Wodzyński ze Szkoły Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Kozłowie Biskupim i to on przez najbliższy rok będzie Mistrzem ortografii. Na podium znalazły się jeszcze Maja Podsędek i Zuzanna Szewczyk - obie ze Szkoły Podstawowej im. Jakuba Kopacza w Nowej Suchej. Reprezentacja tej szkoły zdobyła też puchar drużynowy popełniając najmniejszą liczbę błędów pierwszego stopnia.
Wśród uczniów klas VII-VIII Mistrzynią ortografii została Maja Kuśmirek ze Szkoły Podstawowej im. Kornela Makuszyńskiego w Kozłowie Biskupim, II miejsce zajęła Marta Buczek (Szkoła Podstawowa im. Bohaterów Bitwy nad Bzurą w Kozłowie Szlacheckim), a III Maria Magda (Szkoła Podstawowa im. ks. Jana Twardowskiego w Kurdwanowie). Drużynowo najlepiej poradzili sobie uczniowie z Kozłowa Szlacheckiego.
Zwycięzcy otrzymali cenne nagrody książkowe, ale nikt nie wyszedł z pustymi rękami – za udział każdy dostał dyplom i książkę. Nie zabrakło słodkiego poczęstunku i regeneracyjnych napojów, a całość wydarzenia odbyła się w gościnnych progach Gminnego Ośrodka Kultury.
Elżbieta Sławek, dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej w Nowej Suchej, podkreśla zaangażowanie nauczycieli i dziękuje Małgorzacie Miłkowskiej, Małgorzacie Szostak, Annie Walczak, Halinie Dębowskiej, Agnieszce Kopowicz, Dorocie Wysockiej, Monice Januszewskiej oraz Ewie Liszewskiej za przygotowanie uczniów do konkursu.
A z czym zmagali się uczestnicy konkursu? Poniżej oba dyktanda, jak zawsze wykraczające poza poziom trudności wymagany programem szkolnym.
Klasy IV-VI
Żarłoczny pożar rozprzestrzeniał się nieopodal niestrzeżonej plaży. Bezwzględnie ogarniał rozżarzonym jęzorem krzaki i przede wszystkim rozrzucone wokół śmieci. Ach, ci okropni bałaganiarze, czemuż po sobie nie posprzątali? Teraz strażaczka Róża musiała bohatersko walczyć nie tylko z ogniem, ale i z fruwającymi w powietrzu papierkami. Spod pobliskiego lasu bezwzględnej walce z pożarem przyglądały się zwierzęta: bóbr, żubr i sówka. Dla nich ogień to ogromne zagrożenie. Jednak dzielna strażaczka bezpardonowo rozprawiała się z ogniem, nie bacząc na huk, hałas i chaos. Jej wujek, wieloletni druh ochotnik, byłby z niej dumny. Jednakże, mimo heroicznej walki, Róża nie poradziłaby sobie sama. Cała młodzieżowa drużyna była zaangażowana w akcję. Błażej, Grażynka i Marzena krzepko dzierżyli strażackie węże i nieustępliwie tłumili pożogę. Zapewne poradziliby sobie równie dobrze, gdyby ogień był prawdziwy. Na szczęście to tylko ćwiczenia.
Klasy VII-VIII
Nadciągający niepostrzeżenie zmierzch okrywał bladoszarym woalem skrzącą się ostatnimi czerwono-żółtymi plamkami taflę jeziora. Przybrzeżne szuwary pogrążały się w przedwieczornej ciszy. Wówczas na niepozornej górce w pobliżu pojawił się spóźniony hydrolog. Chyżo podążał w kierunku zacumowanej łódki, by nadrobić zmitrężony czas. Gdybyż tylko nie przyglądał się spróchniałym korzeniom i nie huśtał na południowo-wschodnim cyplu! A teraz mogło być nazbyt późno, by przeprowadzić ważne badanie. Nieuchronnie zapadała ciemność, zewsząd rozlegały się pohukiwania puchaczy i sówek, w drżących trzcinach trzepotały różowawe rybki. Hydrolog, który miał na imię Ambroży, zrugał się w myślach za swoje figle-migle i zmierzwił ciemnobrązowe włosy. Ponaddwugodzinna podróż zakończyła się fiaskiem. Rozejrzawszy się dookoła stwierdził jednak, że może niekoniecznie. Wprawdzie nie była to filharmonia, ale słyszał prawdziwy koncert, a przez lekko zmrużone powieki dostrzegał wielokolorowy, świetlisty spektakl. Przesiedziawszy ponad pół godziny, Ambroży niechętnie podniósł się z piasku i z wolna podążył w kierunku, z którego uprzednio nadszedł. Kiedy odjeżdżał w stronę hostelu, w bagażniku jego rzęcha zagrzechotały zapomniane przyrządy badawcze.